W mojej rodzinie tak się złożyło, że głównym żywicielem rodziny była moja mama. Bardziej dbała o stabilność finansową, bardziej martwiła się o dobrobyt finansowy zarówno mojej siostry, jak i mnie, zrobiła dla nas pod tym względem wiele, łącznie z zakupem mieszkania dla każdej z nas. Jest bardzo energiczna, aktywna, trochę nerwowa, woli podejmować decyzje, niż siedzieć i czekać, aż ktoś zrobi to za nią.

Mój ojciec jest po prostu dobrym człowiekiem, który zawsze pracował, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Potem niezbyt dobrze zaczęło mu się układać, a teraz jest na emeryturze. Jest biernym człowiekiem, zdał się na łaskę żony i przestał czymkolwiek się przejmować.

Według mamy kiedyś zarabiał więcej niż ona, ale z tego co pamiętam mama zawsze była taka jak teraz. Nie chodzi nawet o to, kto zarabia więcej czy mniej, chodzi o ambicję, dążenie do tego, by rodzinie niczego nie brakowało. O wszystko dbała mama, nie tata. Ojciec zaczął pomagać w obowiązkach domowych i tak jakby zamienili się rolami.

Kocham rodziców, ale mój ojciec jest miły, przyzwoity człowiek, trochę leniwy. Przejdźmy teraz do problemu. Mam 28 lat, póki co nie jestem w związku, a jeśli chodzi o cechy wymarzonego mężczyzny, to dopiero niedawno zaczęłam zdawać sobie sprawę, że zdecydowanie preferuję jego dobrobyt finansowy.

Nie mówię tu o milionerach, ale dla mnie bardzo ważne jest, aby mężczyzna był ambitny, chciał się rozwijać, abym rozumiała, że mężczyzna nawet znajdujący się w trudnej sytuacji, będzie starał się z niej wyjść, a nie siedzieć bezczynnie. Na szczęście znam się na tym i potrafię odróżnić takie osoby. Bardzo ważne jest dla mnie, by dla mężczyzny najważniejszą kwestią była sytuacja finansowa.

Ciągle powtarzam, że mogę zająć się obowiązkami domowymi, nie potrzebuję pomocy w gotowaniu, poradzę sobie sama, niech najważniejsza będzie jego praca, zarobki. W ten sposób zdaję sobie sprawę, że cofam się do XV wieku, gdzie kobieta zajmowała się gospodarstwem domowym, a mężczyzna zdobywał pożywienie. Ale podoba mi się taki sposób myślenia. Nie chcę powtórzyć losu mojej matki.

Przyjaciółki często się dziwią, mówią, że mamy XXI wiek, życie wygląda zupełnie inaczej, zarówno w kwestii finansów, jak i w życiu codziennym. Natomiast mi się to nie podoba. Absolutnie. Nie lubię pasywnych mężczyzn, nie czuję się z nimi dobrze. Piszę to i zdaję sobie sprawę, że być może nie jest to właściwe podejście. Nie chodzi o to, że pragnę by mężczyzna mnie utrzymywał.

Zarabiam całkiem dobrze, mam dobry zawód. Kupiłam sobie samochód, niedługo będę miała drugie źródło dochodu z hobby, czytam, mam własne zainteresowania, często podróżuję, sama to sobie zapewniam, dbam o siebie, mam przyjaciół, zajmuję się sportem, nie chce wyjść za mąż za pierwszą lepszą osobę. Chętnie gotuję, codziennie wracając po pracy szukam przepisów z Internetu. Tak samo planuję się zachowywać w związku małżeńskim.

Ale jestem ciągle krytykowana o to, że jestem merkantylna i chce żyć w średniowieczu. Tak naprawdę chciałabym, żeby mężczyzna miał ambicje, trochę większe niż moje, żeby nie był jednym z tych, którzy pracują wiele lat w tej samej firmie, dopóki nie zostaną zwolnieni, wykonując monotonną pracę bez możliwości jakiegokolwiek rozwoju.

Nie chce, by żył od wypłaty do wypłaty albo z przekonaniem, „skoro wystarcza pieniędzy na podstawowe rzeczy, to nie ma co narzekać, wszystko jest dobrze”. Takich ludzi najczęściej zwalniają i wtedy zostają albo na utrzymaniu innej osoby, albo rezygnują z dalszych prób by przetrwać. Wtedy powtórzę los mojej matki i będę ciągle pracować, by utrzymać całą rodzinę. Ale nie wytrzymam, moja mama, w przeciwieństwie do mnie, lubi decydować o wszystkim i być liderem.

Nie jest mi potrzebna gwiazdka z nieba, jedynie szacunek. Oczywiście nie mówię o tych, którzy mają sporo pieniędzy i pozwalają sobie na wiele, ale nie zamierzam tolerować to, co mi nie odpowiada ze względu na dobrobyt.

Takie właśnie mam podejście. Wyobrażam sobie, jakie będą komentarze na temat tego, że myślę o różnych bzdurach, że potrzebny mi psycholog i że wszystko jest pokręcone w moim życiu.

Swoją drogą mam psychologa, ale na razie rozmawiamy na inne tematy. Wstydzę się poruszyć ten temat, gdyż wyjdę na osobę zamkniętą w sobie i zakompleksioną.

Główne zdjęcie: wazne