Mamy z mężem za sobą 34 lata wspólnego życia. Wydawało się, że nic nie jest w stanie nas rozdzielić, ale teraz stajemy przed sądem, starając się zakończyć nasz związek. Ja mam 60 lat, on 66. Zawsze myślałam, że jesteśmy nierozerwalni...
Na Boże Narodzenie dzieci, jak co roku, zostawiły nam psa i pojechały spędzić święta z przyjaciółmi. Mój mąż nagle wyznał, że chce odwiedzić stare miejsca z dzieciństwa oraz odwiedzić dawnych przyjaciół. Wyruszył w podróż.
Gdy wrócił po tygodniu, wiedziałam, że coś się stało. Po kolejnych dniach wyznał mi, że chce rozwodu. Przyznał, że spotkał się z kobietą, z którą był bliski w młodości, która niedawno znalazła go na portalu społecznościowym.
Okazało się, że mieszka ona w tym samym miasteczku, które odwiedził. Spędzili razem kilka dni. Mówił, że czuje się z nią dobrze, że ona go rozumie jak nikt inny. Wspomniał, że jest ona teraz nauczycielką jogi, prowadzi własne warsztaty zdrowia i oferuje mu życie w harmonii i spokoju.
Obiecała mu, że jeśli zostawi swoje dotychczasowe życie, to razem stworzą oazę spokoju, a on w końcu odnajdzie szczęście. Cała sytuacja stała się dla mnie szokiem. Gdy próbowałam go przekonać, żeby przemyślał swoją decyzję, odpowiedział, że czuje się uwięziony w naszym związku i potrzebuje zmiany.
Byłam zrozpaczona. Wszystko, co budowaliśmy przez te lata, nagle miało runąć w gruzach z powodu jego nowej znajomości. Teraz staję przed wyzwaniem odbudowania swojego życia i znalezienia w nim miejsca dla siebie. Czuję żal i smutek, ale też determinację, by znaleźć nową drogę do szczęścia.
Główne zdjęcie: str