Niespodziewanie zostałam matką wielodzietną. Co prawda mam tylko dwoje własnych dzieci: 5-letniego syna i 3-letnią córkę. Ale ostatnio zaczęłam opiekować się jeszcze dwójką - moimi siostrzeńcami w wieku 6 i 7 lat. To są dzieci siostry mojego męża Jarka.
Czyli teraz mam czwórkę dzieci. Z jednej strony dzieci mają więcej frajdy ze wspólnej zabawy, ale z drugiej strony bardzo się męczę przy takiej gromadce. Ale mojej szwagierce wszystko odpowiada: bardzo często zostawia swoich chłopców u nas, a sama jedzie balować.
Młodsza siostra mojego męża Jarka ma na imię Sylwia. Wyszła za mąż w wieku 19 lat, rozwiodła się w wieku 21 lat i na tym nie poprzestała. W rezultacie w wieku 26 lat moja szwagierka była już trzy razy w związku małżeńskim, tyle samo razy rozwodziła się, a ponadto urodziła dwóch chłopców.
Teraz Sylwia zamierza wyjść za mąż po raz czwarty. Mam jednak wrażenie, że dzieci przeszkadzają jej w układaniu sobie życia. Wcześniej, gdy spędzała czas w klubach i restauracjach, zostawiała chłopców ze swoją mamą.
Ale Pani Kamila jest już kobietą w starszym wieku. Przestała zgadzać się na to, by wnuki były z nią przez kilka dni. Wtedy Sylwia nagle przypomniała sobie o bracie. Na początku szwagierka przywoziła Michała i Pawła po południu, aby wieczór spędzić ze swoim nowym facetem.
Potem zaczęła prosić o to, by dzieci zostały na noc. Niedawno Sylwia razem ze swoim facetem wyjechała na dziesięć dni nad morze. Oczywiście nie zabrała ze sobą dzieci. Przez półtora tygodnia opiekowałam się cudzymi dziećmi.
Gdy Sylwia zostawiała chłopców na weekend, Jarek zawsze mi pomagał: nauczył jednego z nich strzelać z procy, a drugiemu pokazał, jak wbijać gwoździe w ścianę.
Teraz w naszym ogródku nie ma ani jednego ptaka, a jedna z ławek wygląda jak jeż z powodu ogromnej liczby wbitych w nią gwoździ. Ale to mi nie przeszkadza. Natomiast kiedy w domu jest czwórka dzieci, trzeba każde dziecko umyć, ubrać, nakarmić, a potem jeszcze raz umyć...
Nie mówię już o tym, ile kurzu, porozrzucanych zabawek i brudnych ubrań zostaje. Szczerze mówiąc, siostrzeńcy mojego męża zniechęcili mnie do tego, by powiększyć naszą rodzinę w przyszłości.
Nie mogę powiedzieć, że Michaś i Pawełek zachowują się niegrzecznie, gdy nas odwiedzają. Nie, to dobrze wychowani i posłuszni chłopcy. Ale w pełni się zadomowili w naszym domu. Na początku siostrzeńcy byli nieśmiali i bali się o cokolwiek zapytać. Teraz ciągle hałasują, czasami wprowadzając w konsternację mojego syna i córkę. Ja również czuję się niekomfortowo w tej sytuacji.
Z jednej strony, Michał i Paweł nie są moimi dziećmi. Nie mogę mówić im co mają robić, tym bardziej wymierzać kar. Ale z drugiej strony, muszą przestrzegać pewnych zasad, kiedy są w moim domu, prawda? W przeciwnym razie wymkną się spod kontroli.
Miałam nadzieję, że gdy Sylwia wróci z wakacji, to zabierze Michała i Pawła do domu i będzie przez dłuższy czas opiekować się własnymi dziećmi. Byłam wykończona opieką tylu dzieci przez półtora tygodnia Ale kilka dni po powrocie siostra Jarka znowu przyjechała do nas z dziećmi. Okazało się, że nowy partner Sylwii jak na razie nie chce brać odpowiedzialności i być ojczymem.
Jego zdaniem chłopcy strasznie hałasują i przeszkadzają mu w oglądaniu telewizji (w moim domu chłopcy również lubią hałasować). Ogólnie rzecz biorąc, Sylwia poprosiła mnie, abym zajmowała się chłopcami dwa lub trzy dni w tygodniu (a nawet więcej), aby jej narzeczony przyzwyczaił się do nich i nie zrezygnował z zawarcia małżeństwa.
Szczerze mówiąc, byłam zaskoczona taką bezczelnością. Czyli Sylwia układa swoje życie, a ja muszę ciągle zajmować się czwórką dzieci? Poza wdzięcznością od szwagierki nie ma się czego spodziewać.
Postanowiłam powiedzieć Jarkowi, że nie zamierzam dłużej akceptować tej sytuacji i nie będę opiekować się siostrzeńcami. Z jednej strony współczułam dzieciakom. Ich ojcowie nie odwiedzają ich - już dawno założyli nowe rodziny. Matka chłopców też się nimi nie interesuje. Mam wrażenie, że tyko my z mężem kochamy siostrzeńców.
Może w takim razie powinniśmy przejąć opiekę nad dziećmi? W końcu spędzają z nami znacznie więcej czasu niż z własną matką.
Główne zdjęcie: wazne