Ania jest moją ukochaną i jedyną córką. Razem z mężem przez całe życie staraliśmy się zapewnić jej dobre wykształcenie. Ania ukończyła studia z wyróżnieniem, miała bardzo dobre wyniki na studiach. Studiowała na kierunku zarządzanie turystyką i hotelarstwem, jeździła na różne konferencje i marzyła o tym, by zostać dyrektorem jednego z największych hoteli w naszym kraju.
Jej oczy błyszczały, gdy mówiła o tym, jak w przyszłości osiągnie sukces zawodowy. Miała ku temu wszelkie predyspozycje. Zarówno koledzy ze studiów, wykładowcy, jak i właściciele hoteli, w których odbywała praktyki, mówili jej o tym.
Na jednej z konferencji poznała Aleksandra i wszystko się zmieniło. Przyszły zięć jest o 10 lat starszy od naszej córki, chociaż nie przeszkadzała mi ta różnica. Martwiłam się o inną rzecz: po tym, jak poznała tego mężczyznę, Ania coraz mniej była zainteresowana swoją specjalnością, a coraz częściej patrzyła na salony ślubne. Ania i Aleksander pobrali się następnego dnia po otrzymaniu przez Anię dyplomu.
Uważaliśmy z mężem, że nasza córka za bardzo się spieszy z zamążpójściem, ale ostatecznie zaakceptowaliśmy to - to był jej wybór. Tym bardziej, że Aleksander jest dobrze wychowany, kocha naszą córkę i rozwija własny biznes. Jednak myślałam, że moja córka pójdzie w moje ślady - postanowi poczekać z dziećmi, gdy już będzie mężatką, będzie rozwijać się i piąć po szczeblach kariery.
Ale miesiąc po ślubie Ania i Aleksander przeprowadzili się do innego miasta. Córka nie znalazła sobie pracy. Ania powiedziała, że potrzebuje czasu, aby zadomowić się w nowym miejscu i przyzwyczaić się do tego, że jest żoną. Potem powiedziała, że jest w ciąży. Oczywiście, byliśmy z mężem szczęśliwi. Osiem miesięcy później przyjechaliśmy do nich, by powitać naszą małą wnuczkę. Rodzice Aleksandra również tam byli.
Swatka obiecała, że będzie pomagać Ani przy dziecku i dotrzymała obietnicy. Córka opowiadała, że Pani Sylwia codziennie do nich przychodziła, spacerowała z wnuczką i dawała synowej czas na zrobienie porządku w mieszkaniu i czas dla siebie.
Gdy dziecko miało już rok, swatka zaczęła zabierać wnuczkę do siebie, czasem nawet na cały dzień. Wtedy zaczęłam mówić córce o tym, że czas znaleźć pracę: wnuczka podrosła, do tego teściowa jej cały czas pomagała. Po co dyplom ma po prostu leżeć? Ale Ania powiedziała mi następujące: „Chcę zobaczyć, jak dorasta moja córka, a nie codziennie jeździć do hotelu i z powrotem”.
Nie spierałam się. W tym, co powiedziała moja córka, było trochę prawdy. Kilka miesięcy po tej rozmowie dowiedziałam się, że Ania znów spodziewa się dziecka. Teraz moje wnuki mają odpowiednio 7 i 5,5 roku.
Ich matka nigdy nie pracowała. Oczywiście z dwójką dzieci znacznie trudniej jest teraz znaleźć pracę. Ale problem polega na tym, że Ania nie chce pracować. Wielokrotnie próbowałam porozmawiać z nią o tym, że kiedyś chciała zostać dyrektorem jednego z największych hoteli.
Ale moja córka mnie zignorowała. Tak, nie mam wątpliwości, że Ania jest zadowolona ze swojego obecnego życia, ale wszystko może się zmienić. Co jeśli coś się stanie jej mężu? Nie życzę mu nic złego, ale w życiu wszystko może się zdarzyć.
Kto wtedy będzie utrzymywał Anię wraz z dwójką dzieci? Wiem, o czym mówię. Moja siostra została bez męża, kiedy moi siostrzeńcy chodzili do szkoły. Na szczęście miała wtedy pracę i dobrą pensję.
Gdyby ona, tak jak moja Ania, pozostała gospodynią domową po urlopie macierzyńskim (mąż mojej siostry właśnie proponował jej takie rozwiązanie), straciłaby wszystko. Ale moja córka nie rozumie tego, że się martwię. Jej zdaniem jestem po prostu zazdrosna, że ona nie musi pracować.
„Mamo, nie zamierzam pracować od rana do nocy, nie jestem tobą! Mama Aleksandra nie przepracowała ani jednego dnia i jest szczęśliwa. Powinnaś przestać być zazdrosna o to, że dobrze mi się powodzi.
Tak, mogę nie pracować, ponieważ mój mąż mnie utrzymuje i to nam obojgu odpowiada” - tak mówi moja córka. Ale ja martwię się o nią i o moje wnuki. Co jeśli zięć z jakiegoś powodu zniknie z ich życia? Dobrze, jeśli Aleksander będzie płacił alimenty, ale co jeśli nie będzie go stać? Wtedy utrzymanie córki i dzieci spadnie na mnie i mojego męża. Nie jesteśmy milionerami, do tego jesteśmy już w starszym wieku.
Główne zdjęcie: wazne