Wszystko się zmieniło. Zaszły zmiany w każdej rodzinie. Ludzie nie dostawali pensji przez kilka miesięcy, jedzenie było sprzedawane tylko na kartki, lecz w domu czekała trójka dzieci.
Mateusz nie czekał, aż coś się zmieni i postanowił działać. Zdecydował zająć się handlem. Zanim udało mu się rozkręcić biznes, zostało popełniono wiele błędów i podjęto wiele decyzji.
Wszystkie środki zostały zainwestowane w zakup towarów.
Na podstawie prób i błędów zdecydowali się na sprzedaż ubrań dla dzieci. Sylwia i Mateusz ciężko pracowali, próbując dostosować się do nowych realiów. Wszystko, co udało im się zarobić, odkładali dla swoich dzieci. Nie kupili sobie ani drogiego samochodu, ani nowych mebli, choć mieli taką możliwość.
Opłacili najstarszej córce studia. Nie ingerowali w jej życie, gdy pod koniec trzeciego roku zdecydowała się wyjść za mąż. Zorganizowali wesele, a nieco później kupili mieszkanie dla córki i zięcia, wydając wszystkie swoje oszczędności.
Już wtedy mąż zaczął mieć problemy zdrowotne, ale ciągle nie mieli czasu dla siebie. Ich syn skończył już szkołę i znów musieli płacić za studia. Biorąc pod uwagę, że kupili córce mieszkanie, postanowili pracować jeszcze ciężej, aby syn również miał gdzie mieszkać. Udało im się kupić dla niego mieszkanie.
Podczas gdy najmłodsza córka dorastała, Sylwia, widząc mąż gorzej się czuje, nalegała na tym, by zrobić różne badania i pojechać do sanatorium, zresztą mieli na to pieniądze. Ale Mateusz nie chciał wydawać pieniądze na siebie. Tym bardziej, że trzeba było pracować.
Kiedy najmłodsza córka powiedziała, że nie chce mieszkania, lecz chce studiować za granicą, złapali się za głowy. Dla nich było to coś nieosiągalnego, zupełnie jak wyprawa na Marsa. Ale dziewczyna dobrze się uczyła, miała wielkie plany i rodzice nie mogli odmówić pomocy.
Musieli pożyczyć pieniądze. Wzięli kilka kredytów, pożyczyli od znajomych, zebrali wszystko, co się dało. Opłacili dwa semestry. Nie mieli więcej pieniędzy.
Gdy chcieli wreszcie odetchnąć z ulgą, spotkało ich wielkie nieszczęście. Mateusz miał zawał serca. Sylwia była przerażona. Opiekowała się mężem 24 godziny na dobę. Karmiła go z łyżeczki, myła, trzymała za rękę. Kiedy było to możliwe, zabierała go na spacer. To był najtrudniejszy miesiąc. Mateusz wracał do zdrowia. Dopiero wtedy Sylwia pomyślała o tym, że nikt z dzieci nie przyszedł do nich i nie pomógł.
Najstarsza musiała zajmować się własnymi dziećmi, które chodziły do szkoły, do tego dochodził mąż i praca. Kilka razy dzwoniła i narzekała, jak jej ciężko. Sylwia jedynie westchnęła, przypominając sobie siebie z dwójką dzieci. Zrobiło jej się żal córki, gdyż wiedziała, że nie jest jej łatwo.
Najmłodsza wysyłała tylko e-maile. Nie mogła zadzwonić, gdyż to sporo kosztowało. Nie mogła również przyjechać, ponieważ miała zajęcia na uczelni. Nie chcieli, by wszystko poszło na marne. Tak, mówiła Sylwia, ucz się, córko, nie martw się o nas, damy sobie radę.
Syn nie zadzwonił ani razu. Nie dzwonił i nie odbierał telefonu. Chociaż mieszka godzinę drogi od domu rodziców. Sylwia nie potrafiła znaleźć wytłumaczenia.
Nie mogła zrozumieć, dlaczego nikt z dzieci im nie pomógł. Ciągle się nad tym zastanawiała. Gdzie popełniła błąd, co zrobiła nie tak? Całe życie poświęcili swoim dzieciom, które nie doceniły starań rodziców.
Sylwia przez chwilę stała, przyglądając się zdjęciom swoich dzieci. Nie mogła ich schować. Może to wszystko sobie wymyśliła. Być może rzeczywiście nie mogły im pomóc. Miały wiele spraw do załatwienia, mnóstwo obowiązków. Gdy wszystko ogarną, przyjadą do nich, do domu i będzie tak jak kiedyś. Należy jedynie uzbroić się w cierpliwość.
Główne zdjęcie: youtube