Ponad 30 lat temu urodziłam 3 synów. A teraz żaden z nich nie chce pomagać i opiekować się swoimi starymi rodzicami. Kiedy byłam młoda, nie szczędziłam sił i zdrowia i rodziłam dzieci. W sumie mam ich pięcioro. Dwie córki i trzech synów. To było 30 lat temu. Teraz moje dzieci mają własne rodziny.
Moje relacje z córkami są nadal dobre. Na zmianę przychodzą, pomagają sprzątać dom i gotować. Wszystkie święta obchodzimy razem. Dom jest duży, zbudowaliśmy go tak, by starczyło w nim miejsca dla wszystkich, bo dzieci było pięcioro! Ale synowie bardzo się zmienili. Gdy tylko każdy z nich się ożenił, przestali przychodzić do nas, nie interesują się co u nas słychać, w żaden sposób nam nie pomagają.
Kiedy ich ojciec potrzebował pomocy z dachem, żaden z nich nie przyszedł. Musieliśmy zatrudnić ludzi i zapłacić im dużo pieniędzy za wykonaną pracę. Mimo że mogliśmy dać te pieniądze naszym dzieciom. Nasi synowie zupełnie o nas zapomnieli. Nawet kiedy mamy święta, takie jak rocznica ślubu czy urodziny, nie dzwonią do nas. To synowe dzwonią i składają nam życzenia w imieniu całej rodziny.
Nie sądzę, że to synowe w jakiś sposób namawiają naszych synów, aby się z nami nie komunikowali. W końcu same mają synów. Byłoby głupotą z ich strony, gdyby zachęcały mężów, by nie komunikowali się ze swoimi rodzicami. Być może synowie są bardzo zmęczeni pracą, ponieważ to oni zarabiają pieniądze dla swojej rodziny. Żony nie pracują, zajmują się dziećmi. Albo nasi synowie są tak bardzo pochłonięci obowiązkami rodzinnymi, że nie interesują ich nasze problemy.
Kiedy byliśmy zdrowi, nie mieliśmy pretensji o to, że nasze dzieci nas nie odwiedzały. Ale kiedy naprawdę zaczęliśmy potrzebować pomocy, żaden z naszych synów nie chciał do nas przyjechać. Mówili, że mają chore dzieci, którymi trzeba się zająć, albo że pracują do późna.
Mężowie naszych córek wozili nas z mężem do różnych szpitali. Nasze córki zawsze pomagały nam po zabiegach. W domu zawsze był ktoś, kto przygotowywał jedzenie dla drugiego rodzica.
2 lata temu jedna z córek miała wypadek. Stała się niepełnosprawna i teraz nie może nam pomagać. Druga córka wyjechała do pracy za granicę i nie może przyjeżdżać tak często jak kiedyś. Potrzebujemy odpowiedniej opieki, której sami nie jesteśmy w stanie sobie zapewnić. Tak, mamy emeryturę. Ale ta kwota nie jest wystarczająca, aby opłacić opiekunów, rachunki za media w tak dużym domu, jedzenie i leki.
Wiecie co zasugerowała jedna z moich synowych? Sprzedać nasz dom i przeznaczyć pieniądze na umieszczenie nas w domu opieki. Wystarczyłoby pieniędzy na opłacenie opieki, dopóki nie odejdziemy.
Nikt nie chciał zabrać nas do swojego domu! Chociaż nie jesteśmy tak niedołężni, jak na przykład ciężko chorzy ludzie. Możemy poruszać się o własnych siłach. Po prostu jesteśmy już starzy, ciężko nam chodzić do sklepu i szpitala.
Przecież nie prosimy o wiele! Ale nasi synowie nie chcą nam pomóc. Bardzo ich kochaliśmy i rozpieszczaliśmy w dzieciństwie... Słusznie się mówi, że córki są najlepsze. Na synów nie można liczyć.
Główne zdjęcie: youtube