Każdego dnia muszę jechać na drugi koniec miasta do mojej córki, aby odprowadzić do szkoły mojego najstarszego wnuka, który w tym roku poszedł do pierwszej klasy. Moja córka zostaje w tym czasie w domu z młodszym dzieckiem, ponieważ nie chce wstawać wcześnie rano, aby razem z dwuletnim synem odprowadzić starsze dziecko do szkoły.
Odprowadzam rano wnuka do szkoły i widzę jak mamy z wózkami odprowadzają swoje starsze dzieci do szkoły. Wciąż pozostaje dla mnie niezrozumiałe, dlaczego moja córka nie może zrobić tego sama? Dlaczego uważa, że dla mnie to nic trudnego wstać o piątej rano i pędzić do niej na drugi koniec miasta tylko po to, żeby odprowadzić starszego syna do szkoły. Nie rozumiem, co powstrzymuje ją przed tym, by ubrać najmłodszego syna i pójść z nim rano na spacer.
Kiedy zadałam jej to pytanie, odparła:
- Mamusiu, a co innego masz do robienia na emeryturze, jak nie zajmowanie się wnukami?
Teraz dziecko ma dodatkowe zajęcia, więc ciągle jestem u córki. Mam wrażenie, że chodzę do pracy. Codziennie rano zawożę jej syna do szkoły, potem zajmuję się wnuczką, podczas gdy ona zabiera starsze dziecko do korepetytora. Zostaje u niej aż do wieczora. Jestem wyczerpana. Tak właśnie wygląda moje życie na emeryturze. Nigdy nie byłam tak zmęczona, nawet gdy pracowałam.
Właściwie nie widuję dzieci syna, ponieważ razem z żoną w ogóle nie potrzebują mojej pomocy. Na wszystkie moje pytania mówią to samo:
- Zdecydowaliśmy się na dzieci, więc poradzimy sobie z nimi sami. Lepiej po prostu przyjedź do nas, gdyż dzieci bardzo za tobą tęsknią.
Ja nawet nie mam czasu ich odwiedzać, ponieważ zawsze jestem zajęta dziećmi mojej córki. W weekendy przyprowadza do mnie swoje dzieci i jedzie załatwiać swoje sprawy. Ma wizytę u fryzjera, manicure, spa, zakupy.
Mój syn i synowa rzadko mnie odwiedzają, mówią, że są bardzo zajęci pracą, a w weekendy muszą zająć się obowiązkami domowymi. Nawet kiedy mnie odwiedzają, nie zostawiają swoich dzieci, gdyż wszyscy razem wracają do domu. Kiedy mnie odwiedzają, pomagają również opiekować się dziećmi mojej córki.
Moja córka niedawno oznajmiła mi, że spodziewa się trzeciego dziecka. Szczerze mówiąc, ta wiadomość wcale mnie nie ucieszyła, ponieważ nie mogę się doczekać, aż jej dzieci będą starsze, a tu ma się urodzić kolejne dziecko.
Nie rozumiem nawet, dlaczego moje dzieci tak bardzo się różnią, skoro wychowywałam je dokładnie tak samo. Gdzie dokładnie popełniłam błąd? Wygląda na to, że córka mnie wykorzystuje.
Nurtuje mnie jeszcze jedno pytanie: „Dlaczego dla córki, której cały czas pomagam, jestem zła, a dla syna, któremu w ogóle nie pomagam, zawsze jestem dobra?”.
Główne zdjęcie: youtube